czwartek, 1 grudnia 2011

Rozdział I

Rozdział I

Nie chciałam przeprowadzać się nad morze. Bo kto by chciał ze stolicy przeprowadzać się aż do Władysłałowa ? Morze, morzem, lecz jednak chcę do mojego prawdziwego domu, który jest już pusty i na sprzedaż. Nie ma w nim żwej duszy, nikogo.
Właśnie siedziałam w swoim nowym pokoju rozpakowując się. Przyjechałam tutaj pociągiem niecałe dwadzieścia minut temu. Mieszkam teraz z dziadkami w niewielkim domku. Nie przypomina on nawej w jednej czwartej domu, w którym kiedyś mieszkałam. Jest to niewielka chatka, a z mojego balkonu widać plażę. Mam pokój na ostatnim piętrze, czyli drugim. Przed domem rośnie bardzo wysokie drzewo, widac, że jest stare. A jego gałąź dostaje prawie do mojego okna. Zawsze w dzieciństwie marzyłam o takim pokoju. Teraz nie jestem już małą dziewczynką. Mam szesnaście lat i tutaj, we Władysławowie zaczynam swoje nowe życie. W Warszawie zostawiłam wszystko na czym mi zależało, poprawka to raczej wszyscy zostawili mnie, przyjaciele, zaraz po wypadku i śmierci rodziców odwrócili się ode mnie. Nie odzywali się już do mnie. Mój chłopak, także mnie zostawił, poprostu wszyscy. Tydzień potem trafiłam do domu dziecka. Bo w Warszawie nie miałam żadnej rodziny, nikogo kto mógłby się mną zaopiekować, w sierocińcu byłam dwa tygodnie. Zaraz po tym zadzwoniła moja babcia i tak przyjechałam tutaj. Ostatni raz widziałam się z dziadkiem i babcią gdy miałam dwanaście lat, to oni przyjechali do nas na święta. Czyli nie widzieliśmy się przez ponad cztery lata.
Pakując rzeczy do szafy zauważyłam czarne pudełko oklejone małymi, srebrnymi diamencikami. Dobrze pamiętałam to pudełko. Znajdowały się tam wszystkie moje zdjęcia. Z rodzicami, z przyjaciółmi. Tysiące kolorywch fotografi, gdzie na każdej się usmiechałam, robiłam śmieszne miny. Uwielbiałam razem z Tośką wygłupiać się i robić zdjęcia od tak, a później je wywoływac i oklejać nimi cały pokój. Zdążyłam wszystko pościągać i spakować do pudełka. Nigdy nie zapomnę tego co zostawiłam w Warszawie, mimo, że już wiecie jak się to skończyło.
- Elizo, potrzeba ci czegoś ? - zapytała babcia lekko uchylając drzwi.
- Nie... - westchnęłam trzymając w ręku fotografię z rodzicami z którychś wakacji.
Babcia doskonale widziała co oglądam, co wspominam. Usiadła na łóżku.
- Wiesz dlaczego masz ten pokój ? - zapytała.
- Nie.
- Dlatego, że to byl pokój twojej mamy. Od dzieciństwa uwielbiała w nim przebywać, aż w końcu gdy skończyła dziesięć lat urządziliśmy jej tutaj przytulny kącik. Najbardziej uwielbiała to drzewo. Nigdy nie wspominała o tym, ale wiem, że czasami wymykała się w nocy na plażę, to znaczy, schodziła po gałęzi, jeszcze kiedyś była tutaj drabina...
- Nie wiedziałam. Mama nigdy mi o tym nie mówiła.
- Mam coś jeszcze dla ciebie. - zaczęła babcia wyciągając coś z kieszeni.
Był do medalik, srebrna połówka serca z kawałkiem napisu Love.
- Czyje to było ?
- Twojej mamy. Nie wiem skąd go miała. Pewnie dostała go od kogoś. Nigdy go nie zdejmowała, ale mimo wszystko zostawiła go tutaj. Myślę, że ty powinnaś go teraz nosić. To chyba jedyna żwa pamiątka po niej oprócz zdjęć.
Poczułam, że po policzku spływa mi łza.
Babcia nie mówiąc nic zapięła mi medalik na szyji.
- Chyba wiesz, że pojutrze musisz iść do nowej szkoły ? - zapytała.
- Tak wiem, ale będzie ciężko. Wszstko nowe, nowe życie, szkoła...
- Rozumiem cię, ale spójrz na to z innej strony. Mamy teraz listopad, połowę listopada, za chwilkę grudzień, jeszcze sześć miesięcy i skończysz gimnazjum.
- No, wiem.
- No to głowa do góry, w szkole napewno wszyscy cię polubią.
Wyszła. A ja zaczęłam spoglądać na morze. W sumie to może jednak mieszkanie tutaj nie będzie takie złe ? Gdybym jeszcze kogoś poznała... Jakąś przyjaciółkę, ktoś kto by mnie wspierał. Nie to co tam, fałszywi przyjaciele. Chcę zacząć nowe życie.
Dziadek siedział na fotelu i czytał gazetę. Zdjęłam kurtkę z wieszaka i powiedziałam :
- Dziadku wychodzę !
- Dokąd ?
- Przejść się po plaży. Nigdy nie byłam nad morzem.
- W takie zimno. No dobrze idź, ale ciepło się ubierz.
Nie ubrałam się ciepło, wzięłam jeszcze tylko rękawiczki.

Chodzenie po piasku w adidasach napewno nie było takie przyjemne jak chodzenie boso, w lecie. Szczerze to nie mogłam uwierzyć, że ja na serio tutaj mieszkam. Wydawało mi się, że jestem tutaj na weekend, a zaraz wrócę do tej deszczowej Warszawy. Powietrze też było tutaj inne. Nie wiem jak to nazwać, poprostu lepiej się go wdychało. Nic dziwnego, pierwszy raz mieszkałam z dala od ruchliwych ulic, tylko w miłej dzielnicy, gdzie mieściło się kilkanaście domów podobnych do mojego.
Sięgnęłam ręką do piasku i znalazłam muszelkę, połamaną, ale jednak muszelkę. Dalej było ich jeszcze więcej, uzbierałam trochę do kieszeni po czm usiadłam na piasku i rozmślyślałam o tym, jak to teraz wszystko będzie... Po raz kolejn dotknęłam medalika i zastanawiałam się od kogo mama mogła go dostać...



niedziela, 27 listopada 2011

Prolog

Cmentarze, groby, tysiące palących się w mroku zniczy i lampek, kwiaty na grobach, kilkanaście matek z dziećmi płaczących nad grobami, miliony ludzi, przedzierających się przez tłum, żeby dostać się do grobu zmarłego z ich rodziny, i ja, stojąca w tym wszystkim sama, z łzami w oczach i to nie z powodu bliskich, którzy umarli kilkanaście lat temu, bo prawie ich nie znałam, to z powodu, że wszyscy po jakimś czasie odchodzą, opuszczają nas. Tak czy siak, pewnego dnia to nadejdzie, zostaniemy sami, ja też zostanę sama... - Dziwny sen. Nigdy nie śniło mi się coś takiego. Mimo, że nie nawidzę chodzić na cmentarze, niedawno musiałam tam iść. - 1 listopada był jakieś dwa tygodnie temu.
Nie wiem czemu, ale tej nocy myślałam tylko o tym co by było gdybym nie była sobą, gdybym była kim innym. Co by było gdybm nie była Elizą, rozpoznawaną codziennie w szkole, tylko jakąś szarą myszką ? Zupełnie nie wiem co przyszło mi do głowy, ale nie mogłam przestać o tym myśleć.
Czy to moje myśli spowodowały to co się stało niecały tdzień później ?